Diana 54 AirKing


Rozmiar: 10119 bajtówJak do tego doszło... Będąc bardziej lub mniej szczęśliwym posiadaczem Gamo CF 30 zdecydowałem się pewnego dnia na zakup drugiej wiatrówki. Impulsem do tego okazała się konfrontacja na strzelnicy mojego Gamo z HW 77k. Co tu dużo pisać – CF 30 wypadł po prostu blado. Szybko okazało się również, że ogrodowe strzelanie do puszek jest owszem zabawne, ale tylko na początku. Dodatkowo w moim przypadku, zafascynowało mnie precyzyjne strzelanie do tarczy, co w połączeniu z Gamo było trudne do osiągnięcia. Postanowiłem, że kupię sobie drugą wiatrówkę. Nie będą pisał dlaczego, ale po wnikliwej analizie, mój wybór padł na niemiecki karabinek pneumatyczny DIANA 54 AIRKING GL.


Rozmiar: 19508 bajtówWygląd: Pojęcie “wiatrówka” w przypadku D 54 pasuje, jak to ujął Piter, jak pięść do oka. Ta wiatrówka ma 110 cm długości, 4,5 kg żywej wagi oraz osławione 320 m/s na wylocie z lufy. Robi to wszystko spore wrażenie... Wygląd Diany 54 nie jest zbyt klasyczny i raczej mogę określić go jako sportowy. Taki charakter nadaje głównie szerokie łoże, które przy lufie jest mocno i nietypowo podcięte. Dodatkowo sportowe zacięcie D 54 jest potwierdzone przez boczną dźwignie oraz kształt tworzywa sztucznego umieszczonego na końcu lufy.

Najbardziej urzekające dla mnie w tym karabinku jest łoże wraz z kolbą – całość wykonana z orzecha. Prawdziwe arcydzieło. Doskonale wyprofilowana kolba ma specjalne podwyższenie na którym można oprzeć policzek – ta zaleta wychodzi podczas strzelania. Uchwyt pistoletowy idealnie pasuje do mojej dużej dłoni i jest dodatkowo karbowany, co zapewnia pewny i stabilny uchwyt. To samo karbowanie można spotkać pod łożem, gdzie ja podczas strzelania w pozycji stojącej, umieszczam dwa palce. Drzewo w D54 jest ponadto perfekcyjnie wyszlifowane i sprawia wrażenie aksamitu. Warto również wspomnieć, o jego pięknej konstrukcji, która wyraża się w genialnie ułożonych zwojach. Całość pokryta jest bardzo dokładnie lakierem i trudno doszukać się zacieków, czy innych niedociągłości. Na końcu kolby znajduje się gumowa stopka, która jest dokładnie dopasowana do drewna. Całość zespolona jest za pomocą kleju i dwóch śrub. Czysta poezja.

W Dianie 54 zastosowano kilka elementów z tworzywa sztucznego: wylot lufy, kabłąk, pokrycie spustu, element dekoracyjny – przejście z lufy na łoże oraz maskownica (kostka) przy bezpieczniku. Reszta to sam metal, nie licząc gumy zastosowane na końcu dźwigni napinającej. Korpus karabinka oksydowany jest na niemiecki półmat. Składa się z jednej części, na której umieszczono po lewej stronie numer seryjny. Na górze korpusu przymocowano standardową szynę o wymiarach 120mm na 11mm do montażu celownika optycznego. Szyna zaopatrzona jest w dwa otwory, które gwarantują, że zamontowana optyka nie będzie się poruszała w trakcie strzelania. Niestety brak jest fabrycznie zamontowanego bloczka hamującego i to nie na szynie, ale zaraz za nią od strony bezpiecznika. Oczywiście można taki bloczek kupić oddzielnie i go samemu dokręcić, ale wtedy montaż będzie sporo wystawał z nad szyny. Mój montaż HW Droop Compensator Mount musiałem wysłać do Jerzego Nazarki, aby przystosował go do Diany. W metalowym korpusie zamontowano tłoko-zamek, który nadaje karabinkowi poważny wygląd oraz upodabnia go trochę do niemieckiego MP 40. Brakuje mi tylko wyrzucanych na zewnątrz łusek. Bardzo miły element, tym bardziej, że część zamka która jest odsłonięta posiada metaliczny kolor.

Jak wcześniej wspomniałem, Diana 54 wyposażona jest w boczną dźwignię napinającą główną sprężynę. Jest to moim zdaniem gorsze rozwiązanie niż w HW 77, gdyż w ten sposób dźwignia bardziej rzuca się w oczy. Dodatkowo sama lufa bez dźwigni w połączeniu z masywnym korpusem sprawia, że sylwetka D 54 jest mało wysmukła. Oczywiście boczny naciąg ma i zalety. Karabinki zaopatrzone w taki system napinania można łatwiej załadować w pozycji leżącej oraz mniej siły angażować w obsłudze broni z zainstalowanym celownikiem optycznym. Moja Diana z Bushnellem Elite 3200 4-12x40 daje ponad 5 kg, więc każde takie ułatwienie i tym samym zaoszczędzony ruch jest na wagę złota.

Otwarte przyrządy celownicze w tym karabinku są rewelacyjne. Te umieszczone standardowo, spełniają wszystkie wymagania co do szerokości i długości. Do tego istnieje możliwość wymiany na inne wg upodobań strzelca. Szczerbina ma nastawienie skokowe od 0-9 jednostek w pionie oraz płynną regulację w poziomie. Warto zaznaczyć, że jest zamontowana przed zamkiem a nie za nim. Ta zaleta jest szczególnie odczuwalna w przypadku zainstalowania długiej lunety ( ponad 30 cm), gdyż nie trzeba odkręcać za każdym razem szczerbinki. Skraca to tym samym czas zmiany przyrządów celowniczych.

Co do muszki to jest ona przykręcana do plastikowej nasady na lufie i jest łatwo usuwalna za pomocą klucza imbusowego, w przypadku zamiany przyrządów celowniczych na zamknięte. Warto zwrócić uwagę, że wysokość muszki jest w pełni regulowana. Jest to możliwe dzięki przytwierdzeniu jej do plastikowej szyny nasady lufy, na której poprzez przesuwanie można dodatkowo korygować opad śrutu. Czyli jak szczerbinę ustawimy na pozycji 9 na odległość 50 to przesuwając muszkę w dół musimy nastaw zmniejszyć np. na pozycję 2, co w sumie daje 7 jednostek w zapasie. Taki mały droop compensator.

Podsumowując wygląd należy podkreślić, że jest to piękny karabinek o nieco sportowej sylwetce, wykonany z niemiecką precyzją i starannością. Ja mogę tylko stwierdzić, że nie widzę żadnych wad. No może D 54 mógłby być trochę bardziej klasyczny.


Obsługa: Tutaj nie będę tak bezkrytyczny jak wyżej. Ale po kolei ... W celu napięcia sprężyny należy chwycić od spodu lewą ręką loże, kciukiem nadusić przycisk blokady zamka oraz odprowadzić maksymalnie do tyłu dźwignię. Dwie uwagi. Po pierwsze nie wolno pozwolić, aby zamek przeskakiwał po grzebieniu blokady, która umieszczona jest wewnątrz korpusu wiatrówki. Jeżeli naciągamy w ten sposób sprężynę to może zdarzyć się, że jeżeli chociaż trochę odpuścimy z naciąganiem to zamek zakleszczy się pod wpływem siły sprężyny w blokadzie. Oczywiście nic się nie stanie, gdyż blokada jest przystosowana na takie ewentualności. Tym bardziej, że coś musi pewnie zabezpieczyć palce przed amputacją w przypadku niepożądanego puszczenia sprężyny. Tak na marginesie to zastosowanie takiego sposobu zabezpieczenia daje mi duże poczucie bezpieczeństwa i gwarantuje bezwypadkową obsługę broni. Warto wspomnieć, że sprężyna ma dodatkowe zabezpieczenie i podczas prawidłowej obsługi jej siła opiera się głównie, na zastosowanej blokadzie wewnętrznej, tak więc grzebień zabezpieczenia awaryjnego można spokojnie opuszczać i podnosić kiedy karabinek jest napięty. Po drugie napinanie sprężyny jest dwuetapowe. Pierwszy etap to 90% ruchu dźwigni. Sprężyna jest już napięta i jeśli nawet przez pomyłkę zamkniemy zamek to i tak do strzału nie dojdzie. Ta krótka przerwa pomiędzy etapami jest myląca. Jeżeli chcemy naprawdę przeładować broń to należy jeszcze mocniej odciągnąć dźwignie, aż cały korpus przesunie się do przodu. W trakcie naciągania sprężyny bezpiecznik, który umieszczony jest na końcu korpusu, automatycznie przesuwa się w położenie zabezpieczone.

Teraz ładowanie śrutu. Przebiega bez problemu i umieszcza go się bezpośrednio w lufie. Następnie przemieszczamy zamek w położenie spoczynkowe. Jak na razie wszystko przebiega płynnie i nie słychać zgrzytów ani tarć. Broń gotowa jest już do strzału. Celowanie z D 54 jest wspaniałe. Dużo strzelam na strzelnicy do tarczy, a zimą to prawie 100% strzałów ma tam miejsce. Bardzo łatwo złapać linie celowania, czyli odpowiednio zgrać muszkę ze szczerbiną. I tutaj uwaga: można dojść do błędnego wrażenia, że muszka i szczerbina są nierówno położone. Dzieję się tak w przypadku nieznacznego przekręcenia karabinka. Można to skontrolować wzrokiem w trakcie celowania. Zdarzało mi się to często na początku, a obecnie rzadko. OK. Po złapaniu celu, następuje ściąganie spustu. I tutaj małe rozczarowanie. Spust w fabrycznie nowym egzemplarzu chodzi bardzo ciężko. Ja się trochę rozczarowałem, bo wiadomo wyobrażenia co do Airkinga miałem bardzo wygórowane. Mój spust podregulowałem śrubą umieszczoną pod łożem broni. Jednak trzeba uważać którą regulować, bo są dwie. Ja odkręciłem tą najbliżej spustu i teraz chodzi świetnie: delikatnie i ma jeden krótki etap przed oddaniem strzału.

Strzał i ... znowu rozczarowanie. Dodatkowo nie tak szybko usuwalne jak to było w przypadku spustu. Co słychać? A no czasami pobrzękuje cicho sprężyna. Uważam, że jest to JEDYNY i NAJSŁABSZY punkt Diany 54. Wina tkwi w prowadnicy i sprężynie. Dobrze tą kwestię opisał Roland Martens na swojej stronie www.eddiecolwell.tzo.com/RWS-54.htm o RWS 54. Na pierwsze urodziny mojej Diany dam ją do tuningu i mam nadzieję, że to wystarczy. Należy jeszcze dodać, że w trakcie strzelania huk wystrzału nie jest zbyt głośny.

Najważniejszą kwestią w trakcie oddawania strzału z D54, którą z pewnością warto opisać jest: mechanizm antyodrzutowy. Jest to proste mechaniczne urządzenie ukryte pod korpusem karabinka, a dokładnie w jego łożu. Tutaj jeszcze raz odsyłam zainteresowanych na stronę R. Martensa, na których umieścił zdjęcia D 54 z dobrze widocznym mechanizmem antyodrzutowym. Podczas strzału cały korpus przesuwa się po szynie do tyłu, czyli zero odrzutu. Siła, którą odczułby strzelec jest wydatkowana właśnie na przesunięcie tej ciężkiej wiatrówki. Dla mnie jest to doskonałe rozwiązanie, które poprawia celność i pozwala na bardziej dowolne trzymanie karabinka. W ten sposób nie ma obawy, że wiatrówka odskoczy w bok przy zbyt silnym uchwycie.

Po oddanym strzale w celu ponownego załadowania należy odciągnąć do tyłu zamek. W przypadku fabrycznie nowych Dian 54, po naciągnięciu sprężyny czeka na użytkownika miła niespodzianka. Z komory zamka unosi się dym. Fajny widok, który dodatkowo podnosi powagę wiatrówki. Na (nie)szczęście dym po ok. 10 strzałach zanika, co świadczy o poprawnym naoliwieniu karabinka. Tak było w przypadku mojej Diany.

Podsumowując obsługa Diany 54 sprawia dużą przyjemność, która nieco słabnie podczas samego strzału. Mam nadzieję, że to zostanie zniwelowane w trakcie tuningu, co na pewno opiszę w przyszłości.


Celność: Chociaż pomiar celności dla różnych rodzajów śrutu wydaje się z pozoru łatwy, to jednak jest z nim trochę problemu. Zakładając, że wiatrówka GL ma swój stały rozrzut to strzelając z imadła różnymi śrutami powinniśmy dostać dokładnie stałe różnice odpowiadające ich większym lub mniejszym wadom. No, ale jest to stan idealny, który musi być jeszcze poparty dodatkowymi warunkami, które są trudne do spełnienia. Mam nadzieję, że przedstawione przeze mnie pomiary chociaż trochę odpowiadają stanowi faktycznemu, a nie są tylko i wyłącznie uzależnione od moich skromnych umiejętności strzeleckich.

Mój test przeprowadziłem na strzelnicy Magnum w Poznaniu przy uwzględnieniu następujących warunków:

  • strzelnica kryta,
  • odległość 10 m Tabela 1 oraz 25m Tabela 2,
  • tarcza zawodnicza o średnicy 4,5 cm,
  • postawa stojąca bez podpórki,
  • otwarte przyrządy celownicze,
  • dla danego typu śrutu 10 strzałów,
  • skupienie mierzone od krawędzi najbardziej skrajnych przestrzelin.

Widząc, że skupienie nie oddaje w pełni celności śrutu ( a przecież o to głównie chodzi w teście) to postanowiłem również podliczyć uzyskane punkty. Czyli w ten sposób będzie bardziej liczyła się średnia niż duże skupienie na tarczy. Taki rezultat może być wynikiem np. zerwanych strzałów.

Zanim zacznę analizować wyniki chciałbym zasygnalizować dwie sprawy. Wyniki uzyskane są na przestrzeni dwóch miesięcy, a więc dosyć mocno rozciągnięte w czasie. To może prowadzić do błędnych wniosków że, np. Tomitex jest na pewno lepszy od H&N Finale Match. Myślę, że jako początkowy strzelec robię jeszcze duże postępy. Wiadomo, że w przypadku doświadczonego strzelca są one bardzo małe i tym samym łatwiej jest porównywać różne śruty. No, ale trzeba było w jakiś warunkach przeprowadzić ten test, tym bardziej, że nie można uzyskać wszystkich wyników w jedno popołudnie.

Druga sprawa to punkty w przypadku np. śrutu Silver Point, które podliczyłem na podstawie śladów na tarczy oraz domysłów, czyli prawdopodobnych trafień. Taki sposób naliczania stał się konieczny z uwagi na dużą ilość przestrzelin uzyskanych na zbyt małej przestrzeni na tarczy.

Punkty oraz skupienie podaję w tabeli poniżej.

Tabela 1 - Wyniki celności dla różnych typów śrutu uzyskane na 10m

Śrut

Skupienie w cm

Punkty (na 100)

H&N Silver Point

2

75

Tomitex Szpic

2,5

69

H&N Field & Target

3,2

45

H&N Baracuda

3,7

48

Gamo Pro Magnum

3,7

59

H&N Finale Match

4,3

52

Diabolo Boxer

4,4

42

Ornek Szpic

4,5

30

H&N Match Kugeln

4,5

50

H&N Neu Spitz Kugeln

6

45

H&N Spitz Kugeln

10

16

Moje opinie na temat przetestowanych śrutów:

  1. Silver Point
  2. Doskonały cylindryczny śrut do tej wiatrówki. Wspaniałe skupienie, które dodatkowo układało się centralnie w tarczy. Wchodzi do lufy tak jak trzeba; bez luzów i nie zbyt ciężko. Jest dobrze dopasowany. Dodatkowo jego spora masa nie szkodzi grubej sprężynie D 54.

  3. Tomitex Szpic
  4. Miłe zaskoczenie. 2,5 cm na 10m. Jednak nie jest to śrut dobrze wykonany. Widać nierówności oraz jakby miejsca zgrzewania śrutu. No, ale jak wynika z tabeli 1, na tym dystansie wady nie mają dużego wpływu na uzyskane skupienie. Z ładowaniem Tomitexu nie ma problemu.

  5. Field & Target
  6. Dobry śrut, którego używałem głównie w Gamo. Myślę, że mógłbym z niego obecnie więcej wycisnąć niż dwa miesiące temu. Do przewodu lufy wchodzi doskonale i miałem wrażenie, że wszystkie pociski miały równą budowę, gdyż nie spotkałem się z luzami oraz oporami w ładowaniu.

  7. Baracuda
  8. Jeżeli chodzi o 10 m to ten ciężki śrut jest OK. Niskie punkty w stosunku do skupienia Baracudy świadczą, że środek celowania układał się poza centrum tarczy. Jednak śrut ten nie jest pozbawiany wad. Jego kaliber jest trochę większy niż 4,5mm, co powoduje, że wchodzi do lufy z małym oporem.

  9. Gamo Pro Magnum.
  10. Strzelając z CF 30 miałem problemy z tym śrutem. Nie dosyć, że skupienie praktycznie nie istniało, to wszystkie przestrzeliny układały się w prawym górnym rogu. Próby przeprowadziłem na D 54 i wszystko było jasne. Wada tkwiła w broni, a nie w śrucie. Z mojej Diany uzyskałem całkiem dobre skupienie jak na ten pocisk. Mam tylko małą uwaga co do powtarzalności budowy tego śrutu. Większość śrucin poprawnie z małym oporem przy główce wchodzi do przewodu lufy. Jednak niektóre z nich muszą być poniżej 4,5mm, gdyż nie odczuwałem żadnych oporów w trakcie ładowania.

  11. Finale Match
  12. Doskonały śrut wyczynowy. Ostatnio nie miałem okazji z niego postrzelać, ale jestem pewny, że skupienie byłoby na poziomie co najmniej 2,5cm. Pierwsza klasa i brak zastrzeżeń.

  13. Diabolo Boxer
  14. Testowana wersja śrutu Boxer jest chyba trochę “udoskonalona” tzn. nieco dłuższa, cięższa i mocno nadkalibrowa od tej starszej. Szkoda, bo starszy Boxer idealnie pasował do mojego Gamo i przypuszczam, że do D54 również byłby niezły, ale niestety nie miałem już okazji jego przetestować. Ten czeski śrut wystaje trochę z lufy, co wskazuje, że jego kaliber musi być nieco powyżej 4,5mm. W mojej opinii odbija to się na stratach energetycznych oraz niższej prędkości wylotowej podczas strzelania. Niestety, nie jest to śrut celny, co widać po wynikach i zdecydowanie nie jestem zachwycony tą nową wersją.

  15. Ornek Szpic
  16. Ornek Szpic, to śrut, który dostałem od znajomego z Ukrainy. Taka mała ciekawostka. Na szczęście nie jest super celny, bo miałbym kłopoty z zakupem. Dodatkowo jest krótki i trochę nadkalibrowy.

  17. Match Kugeln
  18. Wyniki zbliżone do Finale Match, ale jest to śrut trochę gorzej wykonany. Zauważyłem, że ma to znaczenie w lufach GL – szczególnie na średnich i długich dystansach. Trudno dostępny na rynku.

  19. Neue Spitz Kugeln
  20. Moim zdaniem trochę lepszy od Spitz Kugeln, ale “trochę” oznacza, że w dalszym ciągu jest to dno z gatunku “Spitz”. Ja uzyskałem na nim skupienie 6 cm i myślę, że jest to prawie granica możliwości tego śrutu. Niby jest to ciekawy z nazwy i budowy śrut, a tak naprawdę niewiele ma do zaoferowania na tarczy.

  21. Spitz Kugeln
  22. Kompletna klapa. D 54 w połączeniu z S.K. daje niezły rozpylacz. Szkoda, bo z wyglądu robi dobre wrażenie.

 

Tabela 2 - Wyniki celności dla różnych typów śrutu uzyskane na 25 m.

Śrut

Skupienie w cm

Punkty

Finale Match

7,7

70

Silver Point

10

45

Match Kugeln

12,3

39

Pro Magnum

22,3

9

Baracuda

25,5

16

Jedyny naprawdę godnym uwagi śrutem okazał się Finale Match. Przyznaję, że wprawił mnie w osłupienie. Sześć przestrzelin w czarnym polu i cztery lekko powyżej. Nieco gorzej wypadł Silver Point, chociaż skupienie układało się z dala od środka tarczy. No, ale nie problem – można przecież podkręcić szczerbinkę.

Co do reszty śrutu to trudno mi się wypowiedzieć, gdyż nie do końca wiem, po której stronie leży wina tzn. mojej czy śrucin. Będę je testował z wykorzystaniem optyki, co powinno dać jaśniejszy obraz ich celności. Obecnie mogę tylko stwierdzić, że ich rozrzut jest zbyt duży, aby celnie strzelać do tarczy.

Podsumowując mogę stwierdzić, że zamiana luf gwintowanych w wiatrówkach na lufy gładkie stworzyła z pewnością nowe wyzwanie dla producentów amunicji. Niektóre z nich przystosowane specjalnie dla gwintu ( np. Boxer) nie pasują do GL. Śruty te, z uwagi na ich nadkalibrowość, powinny “wgryzać się” w gwint. Natomiast, jeżeli te pociski zastosujemy w karabinach typu GL, to wgięciu ulega ich lotka. To z kolei ma istotny wpływ na pogorszenie celności. Myślę, że najlepszymi pociskami są śruty gładkie, starannie wykonane oraz idealnie dopasowane do przewodu lufy.


Przebijalność, czyli coś dla przebijaczy.

Na wstępie chciałbym uwypuklić dwie ważne kwestie związane z tymi testami:

    1. próby należy przeprowadzać w bezpiecznym miejscu bez osób postronnych,
    2. nosić okulary strzeleckie, gdyż rykoszety nawet w stronę strzelca nie są rzadkością.

Ja moje testy przeprowadziłem na nieużywanej strzelnicy SOK w Poznaniu. Nie było to łatwe, gdyż musiałem tam zawieść wszystkie uprzednio wybrane fanty.

A teraz do rzeczy. Próby przeprowadziłem z Diany 54 ( bez tuningu ) na dystansie 5m po wystrzeleniu ok. 3000 śrutów, a więc z egzemplarza nieźle dotartego. Do testów wybrałem amunicję Gamo Pro Magnum, chociaż na niektórych przedmiotach widać starsze ślady po innych typach śrucin, Dzięki nim będzie można lepiej porównać ich różne właściwości.

Diana 54 przebija:

  1. 34,68 mm spłaszczonej książki telefonicznej.
  2. Książkę postawiłem pionowo, co pozwoliło uzyskać lepszą penetrację. Niezły wynik, ale jednak strony zrobione są z cienkiego i delikatnego papieru co dodatkowo poprawia przebijalność. Pozostało jedynie 5,57mm do końca książki.

  3. Cały książkowy kalendarz o grubości 20,98 mm.
  4. Tutaj opiszę moje spostrzeżenie. Przebijalność śrutu zależy od dwóch czynników – prędkości śrucin oraz ich tendencji deformacyjnych. Prędkość to czynnik, który jest bardzo ważny, ale moim zdaniem nie najważniejszy. Kolosalne znaczenie ma tutaj właściwość do deformacji w momencie uderzenia śrutu o twardą powierzchnię. Jeżeli taki kalendarz maksymalnie spłaszczymy to śrut mocno grzybkuje powodując szybkie hamowanie pocisku. Pro Magnum pozostaje w środku kalendarza i przegrywa z taką ciężką amunicją jak np. Baracuda czy Silver Point. Natomiast jeżeli chociaż trochę kartki są luźne śrut Pro Magnum dosłownie flaki wypruwa z kalendarza, czego nie można powiedzieć o cięższych śrucinach.

  5. Płytę aluminiową o grubości 1,5 mm.
  6. Na początku strzelałem do tego Baracudą i dziur nie było w płycie. Pocisk wybijał jedynie duże wgłębienie i dodatkowo wykrzywiał płytę. Wyglądało na to, że śrut przekazał swoją siłę nie tylko miejscu trafienia, ale w postaci siły obalającej najbliższemu otoczeniu czego wynikiem była deformacja blachy. Następnie załadowałem pocisk Match Kugeln i...dosłownie zaiskrzyło. Śrut idealnie wycinał otwory o średnicy 4,5 przebijając płytę na wylot. Deformacja blachy tym razem była prawie zerowa. Należy zauważyć, że kształt śrutu (typ match) nie ma nic wspólnego ze zdolnością do przebijania twardych przeszkód. Najważniejsza jest prędkość, a śrut w ułamku sekundy przystosowuje swoją budowę do powstającego wgłębienia. Wszystkie pociski po trafieniu wyglądały tak samo - były mocno zaokrąglone. Z Pro Magnum sytuacja była podobna tzn. ładny otwór w płycie, ale tym razem obyło się bez iskier.

  7. Starą niemiecką menażkę.
  8. Na wylot. Sytuacja podobna jak wyżej. Pro Magnum przelatuje bez problemu, a Baracuda i Silver Point tylko pierwszą blachę pozostawiając mocne odbicie od wewnątrz menażki.

  9. Deskę 20 mm

Przyznaje, że deski są moją ulubioną specjalnością w przebijaniu. Siła karabinka jest wtedy najbardziej widoczna. Dodatkowo lecące drzazgi dają niezły efekt. Jednak sukces w przebijaniu drzewa polega wyłącznie na stopniu twardości śrutu. Im jest on twardszy i mniej grzybkuje tym jego zdolność do dziurawienia jest większa. Oczywiście największe rezultaty w takim wypadku daje angielski Prometheus, a najsłabsze Match Kugeln, z uwagi na jego płaską powierzchnie uderzeniową.

Otwory wlotowe pocisków są zawsze takie same – lekko zabrudzone i o równej średnicy 4,5mm. Natomiast wylotowe są różne i zależą od konstrukcji deski. Zauważyłem, że śrut czasami przeciska się przez zwoje robiąc coraz większą dziurę i wylatuje mocno zniekształcony. Jeżeli jest na tyle silny to z reguły wyrywa kilku centymetrowe drzazgi.

Chociaż przebijalność na dystansie pięciu metrów nie ma zastosowania w życiu codziennym i stanowczo preferuje oraz polecam dłuższe dystanse, to jednak daje to pewien obraz siły tego karabinka. Kiedyś strzelałem z wiatrówki kolegi, która miała problemy z grubszymi puszkami i nawet nie wiedziałem, że istnieje coś takiego jak Vo w przypadku wiatrówek. Już moje Gamo wprawiło mnie w osłupienie, a co dopiero potężna Diana 54. W moim odczuciu przebijalność obok Vo daje informacje o zasięgu rażenia, co jest bardzo ważne w strzelaniu typu “long distanse.” Oczywiście w przypadku luf GL jest to mniej istotne z uwagi na gorszą celność, ale jak się uda, to miło jest przebić puszkę po konserwie z 50 m. Testy na “long distance” opiszę po zamontowaniu optyki.


Podsumowanie: Jeżeli dzisiaj znowu miałbym dokonać wyboru pomiędzy karabinkami pneumatycznymi typu GL to bez najmniejszego wahania wybrałbym Dianę 54 Airking. Uważam, że jest to najlepszy karabinek jaki obecnie można kupić w Polsce. Dodatkowo ta wiatrówka zawiera w sobie spory zestaw cech broni typu Field & Target, czyli jest pięknie wykonana, sporo waży, wygodna w obsłudze oraz celnie strzela bez najmniejszego odrzutu. No i oczywiście jest brutalnie silna. Jak wcześniej opisywałem, Diana ma też drobne wady, ale myślę, że da się z nimi żyć. Na koniec mogę tylko stwierdzić, że ten karabinek jest godny miana AIRKING.

Marcin Czerwiński e-mail: mpczerwinski@poczta.onet.pl


Home